Zakaz handlu w niedzielę może spowodować zamknięcie większości stacji benzynowych w kraju. Nieczynne mogą być tego dnia automaty z jedzeniem i napojami, nie wiadomo, czy będą mogły działać sklepy internetowe.
Wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę jest już niemal pewne. Projekt “Solidarności” poparło podpisami ponad pół miliona osób, za jest Ministerstwo Pracy i, co najważniejsze, swojego błogosławieństwa udzielił też Jarosław Kaczyński. Związek zawodowy ma nadzieję, że sklepy będą nieczynne w niedzielę już wiosną przyszłego roku.
Z powodu zakazu handlu w niedziele stacje paliw nie popracują
Projekt ma jednak potężne luki. Zgodnie z nim handel w niedzielę mogłyby prowadzić tylko stacje benzynowe o powierzchni sprzedaży do 80 m kw. To zabezpieczenie. “Solidarność” chce, by markety nie otwierały sklepów przy punktach sprzedaży paliwa.
Związek nie wziął jednak pod uwagę, że większość stacji już teraz ma więcej niż 80 m kw. powierzchni sprzedaży. – Wstępnie oceniamy, że trzy czwarte stacji nie spełnia tego wymogu – mówi Leszek Wieciech, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. – To by oznaczało, że w niedzielę byłyby zamknięte – dodaje.
W przypadku stacji przy autostradach limit wynosi do 150 m kw. Ile z nich będzie mogła być otwarta zgodnie z obecnym projektem ustawy? Według POPiH mniej więcej połowa. O ironio, właściciele stacji przy autostradach wcześniej podpisali długoterminowe umowy z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad co do powierzchni stacji oraz oferowanego tam asortymentu. Te ustalenia są sprzeczne z sejmowym projektem.
Niektóre sieci paliwowe właściwie całe byłyby nieczynne. Magdalena Kandefer-Kańtoch, rzeczniczka prasowa polskiego oddziału BP Europe, szacuje, że z ponad pół tysiąca ich stacji otwartych byłoby tylko 55!
– Zakładam, że będziemy zaproszeni do prac nad tym projektem i że ostateczne zapisy, które były w pierwotnym projekcie, zostaną zmienione – ma nadzieję Wieciech.
Jego organizacja będzie się domagać, aby bezwarunkowo otwarte były stacje przy autostradach.
To ze względu na tranzyt. – Jesteśmy ważnym korytarzem transportowym: wschód – zachód, północ – południe. W tej chwili mamy najnowocześniejsze MOP w Europie. Gdzie ci kierowcy mieliby kupić coś do picia czy jedzenia? – pyta Wieciech
Co ze stacjami poza autostradami? Wieciech dopuszcza tutaj dyskusję o jakimś limicie powierzchni. Przy pozostałych stacjach można dyskutować. Jakim? – Nie wiem. Ale na pewno większym niż 80 m kw. – twierdzi.
Oczywiście można sobie wyobrazić, że stacje zaczną na niedzielę odgradzać część sklepową, np. ścianami przesuwanymi.
Wieciech jednak zwraca uwagę, że sprzedaż pozapaliwowa ma olbrzymie znaczenie dla utrzymania niskich cen paliw w Polsce. – Kiedyś robiliśmy takie symulacje dotyczące wybranego asortymentu i wychodziło nam, że dzięki temu paliwo jest tańsze o 40-50 groszy na litrze – mówi.
Na BIQdata.pl zobacz mapę gdzie w Europie handel w niedziele jest zakazany?
Co z automatami?
Problem mają nie tylko stacje paliw. Polskie Stowarzyszenie Vendingu w liście do Beaty Mazurek, przewodniczącej sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny (PiS), ostrzega, że w obecnym kształcie ustawa nie pozwala, aby w niedzielę mogły działać automaty z napojami czy batonikami. – Opierając się na lakonicznej definicji “handlu” określonej w art. 2 pkt 6 projektu ustawy, zgodnie z którą handel to “proces polegający na sprzedaży, tj. wymianie dóbr na środki pieniężne”, wydawać by się mogło, że powinna obejmować ona także sprzedaż przy użyciu automatów samoobsługowych – twierdzi organizacja
Z kolei Związek Powiatów Polskich zaznacza, że taka definicja handlu może uniemożliwić zakupy w sklepach internetowych w niedzielę.
– Trudno wyobrazić sobie, aby w dniach wolnych od pracy polskie witryny internetowe nie działały lub uniemożliwiały dodawanie przez klientów zakupów do tzw. koszyka. Jeżeli taka była intencja ustawodawcy, to jedynym skutkiem takiej regulacji będzie rejestracja sklepów w innych krajach – twierdzi związek.
Niektóre małe sklepy się cieszą
Teoretycznie z zakazu handlu w niedzielę powinny się za to cieszyć małe sklepy. One mogłyby być otwarte tego dnia.
Pod warunkiem jednak, że za ladą stałby sam właściciel, nikt więcej. Projekt stawia jeszcze jeden warunek – chodzi o sklepy niezrzeszone w żadnych sieciach (franczyzowych czy ajencyjnych, czyli prowadzonych przez niezależnego kupca pod czyimś logo). Czyli np. Żabki czy sklepy sieci ABC byłyby w niedzielę zamknięte.
Według pomysłodawców zakazu to próba wyrównania szans między małymi sklepami sieciowymi (często powiązanymi z zagranicznym kapitałem), a nie sieciowymi.
Polska Organizacja Franczyzodawców (POF) protestuje przeciw takiej dyskryminacji. – Spośród 300 tys. małych sklepów blisko jedna trzecia tych najmniejszych, które według deklaracji rząd chce chronić, działa na zasadzie franczyzy lub agencji. Dla znacznej części tych przedsiębiorców działalność bez wsparcia dawcy licencji skończyłaby się bankructwem, bowiem samodzielnie nie mogą poradzić sobie z realiami rynkowymi, konkurencją, dlatego wybrali współpracę na zasadzie franczyzy – twierdzi POF.
Niezadowolone mogą też być małe, niesieciowe sklepy w centrach handlowych. Mają podpisane wieloletnie umowy. Ich czynsz się nie zmieni. Obroty jednak spadną (zazwyczaj sprzedają produkty impulsowe).
“Solidarność” na te (i podobne) zarzuty odpowiada, że prace nad ustawą dopiero się zaczęły i dopuszczalne są w niej pewne poprawki, a oni sami są gotowi na dyskusję.
Sam PiS nie chce słuchać żadnych argumentów przeciw. – Najbardziej bronią handlu w niedzielę ci, którzy nie reprezentują Polski społecznej, Polski obywatelskiej, tylko ci, którzy reprezentują Polskę elit, Polskę oligarchii, Polskę klanową, Polskę kastową – mówił w Sejmie przy okazji rozpoczęcia prac nad ustawą Bartłomiej Stawiarski z PiS. – To wy chcielibyście tych ludzi, z których chcielibyście zrobić pariasów, zagonić na kasy, żeby was w niedzielę obsługiwali – oskarżał posłów opozycji. – A wy z rękami w kieszeni będziecie w niedzielę kupować włoskie salami, podczas gdy ta kobieta na kasie będzie zarabiać na mortadelę dla dzieci, które zostały w domu i matki nie widziały.
Sprzeczne sondaże
Z sondażu CBOS z końca września wynika, że 61 proc Polaków jest za zakazem handlu w niedzielę, a 32 proc. Polaków jest przeciwnych.
Ale sondaż TNS przeprowadzony na zlecenie Konfederacji Lewiatan z przełomu września i października pokazał inne wyniki. Zgodnie z nimi tylko 39 proc. Polaków jest za zakazem handlu w niedzielę, a 46 proc. Polaków jest przeciwnych. To samo badanie pokazało, że 49 proc. pracowników sklepów jest za zakazem handlu w niedzielę, a 42 proc. mu się sprzeciwia.
źródło: wyborcza.biz